Wraz z powrotem Łukasza do Ameryki Południowej nasza podróż nabrała nowego tempa i energii…
Peru poznaliśmy z zupełnie nowej, nie-turystycznej perspektywy – poprzez święto Virgen de la Candelaria nad jeziorem Titicaca.
W Boliwii bawiliśmy się na tamtejszym karnawale, po czym odwiedziliśmy największą na świecie pustynię solną – Salar de Uyuni.
Po przekroczeniu granicy boliwijsko-argentyńskiej przesiedliśmy się w autostop…
Argentyna urzekła nas zwyczajem parzenia yerba mate, surowym pięknem pustynnej północy, różnorodnością cudów przyrody w Patagonii i na półwyspie Valdés, majestatem wodospadów Iguazú oraz wielokulturowością stolicy kraju – Buenos Aires.
Chile zapamiętamy jako najgościnniejszy z krajów na trasie naszej podróży po Ameryce Łacińskiej. Tam też przeszliśmy jeden z najpiękniejszych górskich szlaków trekkingowych w południowej części Patagonii.
Do Urugwaju zawitaliśmy na krótko, zaglądając jedynie do kilku urokliwych miejsc.
Brazylię odwiedziliśmy na kilka godzin, by również i od tamtej strony przyjrzeć się wodospadom Iguazú.
Do Paragwaju mieliśmy w ogóle nie jechać.
Na całe szczęście pojechaliśmy! 🙂
… po co??
Pojechaliśmy, by po raz kolejny doświadczyć bezinteresownej gościnności ludzi, poznać polskiego księdza, napój tereré oraz historię misji paragwajskich.
W pewnym momencie podróży pojawił się dylemat…
Co teraz?! Lecieć prosto do Nowej Zelandii, czy wrócić na trochę do domu? Minęło blisko 16 miesięcy podróży… Podróży, która, zamiast przenosić się dopiero teraz na drugą stronę globu, miała się już powoli kończyć. Decyzję pomogła podjąć cena biletu lotniczego – niemal identyczna na trasie Argentyna-Nowa Zelandia i Argentyna-Polska-Nowa Zelandia!
Wybraliśmy.
Z Buenos Aires wróciliśmy do domu… na międzylądowanie (22.05.2013)! J J J
Międzylądowanie, które świadomie zaplanowaliśmy na 4 miesiące.
„Wakacje od podróży” w Polsce?! Czemu nie? 😉
Bilet lotniczy do Nowej Zelandii już kupiony! Wyjazd 29.09.2013! J