Scroll to Content

Dziennik z podróży:
25-31.01.2013
[Peru]: Arequipa

MYSZY! Kilkuosobowa rodzina mysz zagnieździła się w starych murach San Lazaro Lodge!

Pech chciał, że ich „furtką do świata ludzi” była źle załatana dziura w podłodze przy drzwiach w moim pokoju, a mało zaradny Nacho nie bardzo umiał poradzić sobie z niechcianymi gośćmi. 🙁

Nacho, nie sądzę, żeby tym myszom smakował nieugotowany ryż – zasugerowałam raz właścicielowi San Lazaro Lodge, widząc jak ten miesza różową trutkę na gryzonie z suchymi ziarnami ryżu. – Ser byłby lepszy, wiesz?
– Ser jest drogi
– usłyszałam. 

Przez kilka kolejnych dni myszy biegały bezpańsko pomiędzy kuchnią, korytarzem a dziurą w podłodze mojego pokoju, sprawiając, że hostelowi goście z piskiem podrywali nogi w górę, Nacho bezradnie drapał się po głowie, a ja zamieszkałam na powrót w 4-osobowym dormitorium.

Nacho! – wrzasnęłam pewnego ranka. – Myszy nie jedzą suchego ryżu! Widziałam na własne oczy, jak biegały po tym, wąchały i uciekały… w nosie mają tę twoja różową trutkę!
– ???
– Dlaczego nie ustawiłeś jeszcze pułapek?!

Podobno w tamtych dniach Arequipa przeżywała wyjątkowy „wysiew” gryzoni. Kupno kilku prostych pułapek na myszy zajęło kolejną dobę, a ponieważ Nacho miał ogromny problem z ich zamontowaniem, na pomoc mieszkańcom hostelu musiał przyjść dużo bardziej rozgarnięty Juanca.

Pewnego dnia, gdy sytuacja wydawała się już opanowana, gryzoni ubyło, a dziura w podłodze została zalana betonem, zdecydowałam się wrócić do pokoju matrymonialnego na końcu hostelowego korytarza.

Tamtej nocy nie spałam jednak spokojnie.

Znów dokuczał mi hałas płynący od ruchliwej ulicy, duchota starych murów… i jakiś szmer… drapanie, skubanie…

Gdy przez zabite gwoździami okno do pokoju wpadły pierwsze promienie słońca, dziwaczne, rytmiczne skrobanie przybrało na sile. Otworzyłam oczy. Delikatnie, cichutko uniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła. Przy zalanej betonem dziurze kręciła się mała, szara mysz, uparcie gryząc i skubiąc pazurami kawałek drewnianej podłogi.

Niech to szlag! Znowu! – krzyknęłam i opadłam bezsilnie na łóżko.

W tym samym czasie mysz poderwała pysk, nastroszyła uszy, na chwilę zamarła bez ruchu, po czym czmychnęła przestraszona w kierunku drzwi i, przecisnąwszy się przez wąską szparę, zniknęła mi z oczu.

– Mam dość tego miejsca! Byle do jutra! Jutro wraca Łukasz i… I wyjedziemy stąd w końcu! – obiecywałam sobie.

Wtem odezwał się dzwonek u drzwi wejściowych do hostelu.

Był głośny. Irytująco przeciągły.

Potem usłyszałam ciężki, zaspany krok Nacho. I trzask otwieranych drzwi.

Lukas?! – padło niepewnie z ust gospodarza San Lazaro Lodge.

Zamarłam…

Po chwili do mojego pokoju wszedł Łukasz. Na plecach miał ogromny plecak. Na twarzy szeroki uśmiech. W oczach radość pomieszaną z wielkim wzruszeniem.

Nie widzieliśmy się blisko pięć miesięcy…

– Niespodzianka!!! Zamiast jechać autobusem z Limy, przyleciałem samolotem! – opowiadał. – No nie powiem, żeby standard peruwiańskich linii lotniczych rzucał na kolana,… ale nie było tak znowu źle…

  

Wraz z powrotem Łukasza wstąpiła w nas nowa energia i głód kolejnych przygód! Takich, jakie lubimy najbardziej – wspólnych, przeżytych we dwoje! 😉

Jednak zanim następnego dnia na dobre opuściliśmy peruwiańską Arequipę, zdążyliśmy jeszcze urządzić sobie kilka królewskich posiłków z polskim chlebem, kotletem schabowym i czekoladą w rolach głównych!

– Mniamm! Nie ma to jak polskie papu!!!
– Prawda, prawda!!!

… 🙂

Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Ewelina

INFORMACJE PRAKTYCZNE:

nocleg w hostelu San Lazaro Lodge w Arequipie – 15 soli/os (cichy, spokojny hostel z dostępem do Internetu i kuchni) – UWAGA! Już w trakcie mojego pobytu w hostelu, własciciel planował zamknąć interes! :/

samolot z Limy (Peru) do Arequipy (Peru) – 150 $/os (UWAGA! bilet został zakupiony w Polsce; gdy rezerwacji i kupna dokonuje się w Peru, kosztuje ok. 50 $ mniej!)

Tags:

Written by:

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.