Dziennik z podróży:
03-04.08.2012
[Peru]: Paracas-Ica-Huacachina-Ica
Huacachina, niewielką wioskę niedaleko Ica, założoną wokół małego jeziorka na pustyni, nazywa się czasem „oazą Ameryki”.
Codziennie spędzają tutaj czas dziesiątki rodzin z pobliskiego miasta i turyści przybywający coraz liczniej w poszukiwaniu wrażeń, uprawiając m.in. sandbording na ciągnących się kilometrami górach piasku otaczających malowniczą lagunę.
Zaraz po wyjściu z autobusu spotkaliśmy Berliego, naszego nowego gospodarza z couchsurfing˟, od którego szerokimi strumieniami bije niesamowita ilość pozytywnej energii!
Wieczorem wybraliśmy się na krótki spacer po oazie.
Wzdłuż brukowanego deptaku wokół tajemniczo mieniącego się jeziora, rozkwitało właśnie nocne życie zachodnich turystów. Głośna muzyka! Śmiechy! Chichy! Toasty z lejącego się strumieniami piwa! Wystarczyło jednak, że odeszliśmy kawałek w kierunku dumnie wznoszących się ku niebu wydm, by zapomnieć o turystycznym zgiełku i rozkoszować się ciszą, orzeźwiającymi podmuchami chłodnego wiatru, widokiem gwiazd, rozpiętych wysoko nad nami…
Legenda mówi, że jezioro, wokół którego założono wioskę Huacachina, powstało dawno temu, gdy piękna księżniczka została zaskoczona podczas kąpieli przez młodego myśliwego. Spłoszona, uciekając, zostawiła za sobą basen z wodą. Tak powstała tajemnicza laguna. Z fałdów grającego na wietrze płaszcza dziewczyny wyrosły piaskowe wydmy, które dziś otaczają pustynne jezioro.
– Podobno księżniczka pojawia się czasem na środku jeziora – opowiadał dalej Berly, – jako piękna syrena…
Rankiem po raz kolejny odwiedziliśmy turystyczną oazę, tym razem taszcząc przy boku deski sandboardowe. Wspięliśmy się na jedną z najwyższych wydm, zapięliśmy wokół stóp mocno wysłużone rzepy i „pofrunęliśmy” w dół z lawiną gorącego piasku! Słońce paliło niemiłosiernie, a my wciąż to zjeżdżaliśmy na deskach, to znów wspinaliśmy się po wydmie!
Łukasz śmigał po piasku niemal jak zawodowiec. Berly ostrożnie, nie za szybko zsuwał się w dół, zaliczając z szerokim uśmiechem na twarzy kolejny niegroźny upadek. Było zabawnie! Śmiesznie! Trochę niebezpiecznie, gdy uderzyłam z impetem w kopiec piasku, zjeżdżając ze szczytu wydmy głową w dół! 🙂
Berly podarował nam paczuszkę czekoladek, produkowanych w Ica (pychota!), a wieczorem odwiedziliśmy razem kilka winiarni, poznając dokładniej proces fermentacji i destylacji winogron, z których powstaje narodowy napój alkoholowy – pisco.
Pisco czyste! Uuu, paliło w gardle! Pisco z dodatkiem tego… i tamtego, aż w końcu świat wirował kolorowo przed oczami, głowa leżała ciężko oparta o krawędź fotela, a gdzieś tam z daleka dochodził do ucha jak przez mgłę roześmiany głos naszego gospodarza! 🙂
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz
˟couchsurfing – strona internetowa, dzięki której można znaleźć użytkowników oferujących nocleg we własnym domu lub zaoferować darmowe zakwaterowanie, www.couchsurfing.org
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
autobus z „Pisco-crucero” do Ica – 5 soli/os
wypożyczenie deski sandboardowej w Ica – od 4 soli/godzinę