Dziennik z podróży:
20.06-01.07.2012
[Ekwador]: Alausí-Cuenca
Zostawiając za sobą Alausí, ruszamy dalej. Na południe.
Zatrzymujemy się w Cuenca, ponoć najpiękniejszym mieście w Ekwadorze, by z samego rana wyjechać w kierunku Parku Narodowego Cajas, położonego niedaleko.
Szeroka, asfaltowa droga prowadzi pomiędzy zielono-brązowymi górami, ciesząc oczy niesamowitymi widokami. Wysiadamy z autobusu przy jeziorze Toreadora, jednym z 235 w parku.
– Gdzie można tutaj rozbić namiot, jeśli chcielibyśmy zostać na noc? – pytamy dwie strażniczki parku, które zaraz rysują w powietrzu niewidzialny, ogromny teren potencjalnego campingu.
– Wszędzie! – dodają z uśmiechem.
– Świetnie! A jaka jest temperatura w nocy? Bardzo zimno?
– Tutaj, proszę! – strażniczka wskazuje triumfalnie kilka kolorowych wykresów na dużej mapie, rozłożonej na biurku. – Stąd możecie wyczytać, jaka jest temperatura w parku w ciągu całego roku!
Patrzymy podejrzliwie na wskazane „rysunki”.
– Proszę pani – odzywam się w końcu, – to są wykresy wysokości… w metrach… wysokości na pieszych trasach… nie wykresy temperatury!
– Wiesz, ile jest tutaj stopni w nocy? – jedna strażniczka pyta drugą.
– Nie, a ty?
Po chwili do pomieszczenia wchodzi inny strażnik i w końcu pada jakaś odpowiedź:
– 6-8˚C.
– Czytałem, że mniej – mówi Łukasz. – No, ale oni chyba wiedzą lepiej, nie?
Od kilku miesięcy nie obowiązuje już opłata za wstęp do Parku Narodowego Cajas i turysta ponosi jedynie koszty ewentualnego noclegu. Ponadto każdy otrzymuje schematyczną mapkę z zaznaczonymi szlakami oraz plastikową torebkę na śmieci.
– Mamy tu jeszcze schronisko, z którego korzystają turyści, gdy jest bardzo zimno.
– Tak? A ile kosztuje? – rzucamy.
– Nie, nie! Już zapłaciliście za nocleg w parku! Jeśli chcecie, możecie spać w schronisku!
Wybieramy niewielki pokoik z piętrowym łóżkiem. Zostawiamy większość rzeczy i ruszamy przed siebie jednym ze szlaków. Błąkamy się tak kilka godzin, co chwilę przystając, rozmawiając, wygłupiając się. Nie mamy dzisiaj siły na wędrówkę przez góry! 😉
Kolejnego ranka wdrapujemy się na wysokie, skaliste wzniesienie niedaleko Laguna Toreadora, skąd rozciąga się fantastyczny widok na jeziora, połączone ze sobą systemem strumieni i kanałów, na góry, pagórki, wąwozy częściowo ukryte za mgłą.
Do Cuenca wracamy autostopem.
Wieczorem wsuwamy połówkę czekoladowo-ananasowego tortu z okazji moich urodzin… i nie tylko! Jest mnóstwo różnych okazji! Zdmuchuję świeczkę, za którą służy zapałka z niezbędnika, podczas gdy Łukasz podśpiewuje wesoło "100 lat! 100 lat!"
Każdego ranka w hostelu La Escalinata w Cuenca obiecujemy sobie, że następnego dnia ruszymy w drogę. Potem kończy się noc, przewracamy się w łóżku na drugi bok i śpimy jak zabici jeszcze kilka długich godzin…
Po tygodniu błogiego lenistwa, spacerów po Starym Mieście w Cuenca, zakupów na lokalnym ryneczku, sytych obiadów, uwieńczonych zawsze porządną szklanicą soku ze świeżych owoców, podejmujemy decyzję co do kierunku dalszej podróży. Wybieramy AMAZONIĘ ! W Peru!
– Yupiiii! Będzie się działo!!! 🙂
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
Park Narodowy Cajas:
– wstęp DARMOWY!
– nocleg w schronisku/camping w namiocie (własnym) – 4$/os (w schronisku jest dostęp do kuchni i łazienki, w prysznicu wyłącznie lodowato zimna woda!)
nocleg w hostelu La Escalinata w Cuenca – 10/12$/pokój dwuosobowy