Dziennik z podróży:
07-08.03.2012
[Salwador]: El Sunzal
Jak każdego dnia, dziś również po kuchni naszego hostelu rozchodzą się przyjemne zapachy gotowanych przez nas posiłków. Z czasem stało się zwyczajem, że w miejscu, gdzie zostajemy dłużej niż dwa dni, nie szczędzimy czasu na gotowanie i podkurowanie żołądków, przywykłych w drodze często do bardzo skromnego jedzenia.
– Mniam! Ładnie pachnie! – zagaduje jeden z gości hostelu na widok naleśników z mango i miodem, które szykujemy na śniadanie.
– A co?! Niech inni zapamiętają, że Polak lubi smacznie zjeść! – śmieje się Łukasz.
Życie w El Sunzal toczy się swoim wolnym tempem. Budzimy się przed 6.00 rano wraz ze wschodem słońca, by krótko po 19.00, wraz z jego zachodem, powoli szykować się do spania. Około południa organizujemy krótką sjestę w hamaku pod drzewami mango, żeby choć na chwilę uciec przed największym słońcem. Z czasem wysokie temperatury przestają być już tak męczące. Całe ranki i popołudnia spędzamy nad oceanem. Przychodzi czas, gdy zrzucamy spieczoną skórę z ramion i pleców… Większą uwagę poświęcamy też pielęgnacji wysuszonych, pękających stóp. Ach, to słońce – bezlitosne, gorące!
Monotonia leniwych, wciąż podobnych do siebie dni łatwo omamiła nas na moment, jednak w środku każdego z nas jakiś niespokojny duch powoli wyrywa się, miota, woła o kolejne przygody!
– Bardzo się rozleniwiliśmy przez te kilka ostatnich dni – stwierdza Łukasz. – Wkrótce będziemy ruszać dalej.
Tymczasem, zostaniemy tutaj jeszcze jeden, dwa dni… może trzy… 😉
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
nocleg na campingu Sunzal Point Hostel (El Hostel) w El Sunzal – 3 $/os (darmowe wi-fi!)