Dziennik z podróży:
02.06.2012
[Ekwador]: Quito
Długa, betonowa kładka z tłumem ludzi. Z towarami ułożonymi to po jednej, to po drugiej stronie. Na kładce dwójka policjantów w żółtych, odblaskowych kamizelkach.
Idziemy dalej. Przez wąskie wejście prowadzące na czarny rynek.
Na stołach, na kocach, rozłożonych bezpośrednio na ulicy lub chodniku, leżą dziesiątki telefonów komórkowych, aparatów fotograficznych, pen-drivów, radia samochodowe, odtwarzacze video, kilka telewizorów i laptopów.
– W życiu nie widziałam na raz takiej masy kradzionych rzeczy! – szepczę Łukaszowi do ucha.
Obok stoiska z meblami, z odzieżą, plecakami, kolorowymi gadżetami itp. Nad tym wszystkim wznosi się duży, trzypiętrowy budynek, w którym roi się od tanich comedorów, sprzedawców warzyw, owoców czy mięsa.
Przechadzamy się wzdłuż alejki wypełnionej kradzionym towarem. Handlarze patrzą na nas spode łba, nieufnie. W końcu jednak pada pytanie:
– Hola, amigo! Czego szukasz?
– Komputera. Takiego małego – Łukasz rysuje w powietrzu nieduży prostokąt.
– Chodź! Mam czarnego Samsunga…
Samsunga?! Skradziono nam właśnie małego, czarnego Samsunga!
– Koleś wyjął przy mnie reklamówkę z szafki – opowiadał później Łukasz. – … gdzieś tam z tych swoich mebli, które sprzedaje. Trzymał w niej kompa zawiniętego w koc. Czarny Samsung! Niestety, laptop! Nie netbook!
– Jasna cholera!! A już miałam nadzieję!
Plątamy się po czarnym rynku kolejne dwie godziny. Oglądamy jeszcze kilka komputerów, jednak żaden z nich nie jest nasz. Nie ma też śladu po dysku zewnętrznym i telefonie komórkowym.
W pewnej chwili na ulicy pojawia się dwójka policjantów.
– Może teraz będą robić jakąś kontrolę? – zastanawia się Łukasz. – Nie wiem, może jakoś sprawdzają ten towar?!
– Taaa… popatrz!
Policjant podchodzi do jednego ze sprzedawców i zaczyna targować się o radio samochodowe! Kawałek dalej stoi bardzo wysoki mężczyzna w mundurze i bronią, przytwierdzoną do pasa. Na jego kamizelce czytamy – "Ministerstwo Sprawiedliwości"!
– Patrz! Wybiera sobie telefon!
– Mógłby chociaż, kurwa, zdjąć ten mundur!!
Odchodzimy, wściekli na to, co zobaczyliśmy!
Przed nami tłum ludzi. Kłębi się i kłębi wokół stoisk z telefonami komórkowymi. Łukasz idzie pierwszy. Stoję tuż za nim. Ale… zaraz, zaraz… coś jest nie tak! Ktoś napiera na mnie z lewej strony! Czuję szarpnięcie przy nodze i rękę szukającą czegoś w mojej kieszeni! Chwytam tę rękę i ściskam z całej siły! Spoglądam szybko na kieszeń. Rozdarta! Dziura na kilkanaście centymetrów! Jasna cholera! Co jest?! Kątem oka widzę nóż znikający pod kocem, przewieszonym przez czyjeś ramię! Stoję naprzeciwko starej, pomarszczonej kobiety, niższej ode mnie o ponad głowę. Na jej ramieniu leży długi, siwy warkocz. I ta twarz wygięta w dziwnym grymasie… Wciąż z całej siły ściskam nadgarstek tej kobiety! Patrzę na stare, ściągnięte z bólu brwi, na łzy napływające do oczu. Rany, jakie te oczy są fałszywe!!! Patrzę na nią i rzucam wściekle:
– Hej, Señora!! Co robisz?!!
I co teraz? Mam krzyczeć?! Pokazać wszystkim rozdartą kieszeń i starą kobietę, próbującą mnie okraść?! A może zawołać policję?! Na przykład tę dwójkę, która kupuje właśnie radio od złodzieja?! Aaaa… no i jest jeszcze ktoś z Ministerstwa Sprawiedliwości! Kilkanaście metrów za mną!
Zwalniam uścisk. Starucha wyrywa rękę, która natychmiast znika pod kocem. Kobieta, zgięta w pół, odchodzi służalczym krokiem. Po chwili znika mi z oczu…
– Co się stało?! – pyta Łukasz, na co pokazuję mu rozdartą kieszeń.
– Kurwa, ta kobiecina była w wieku mojej babci!
– Zabrała ci coś?
– Nie zdążyła! Poza tym – dodaję już z szyderczym uśmiechem na twarzy. – Nie obłowiłaby się za bardzo, hehehe!
– Co było w kieszeni?
– … podpaska!
– Trzeba było mnie zawołać!
– To wszystko stało się tak szybko! Pomyślałam… pomyślałam sobie, że jak spróbują coś zrobić, to wtedy już na pewno stracimy szansę na znalezienie tutaj naszych rzeczy!
Kilka godzin później pokazuję Łukaszowi zszytą kieszeń. Na oliwkowych spodniach powstał czarny wzór. Coś na kształt krzyżyków. No cóż, nigdy nie byłam za dobrą szwaczką! 🙂
– No teraz będę wyglądać jak prawdziwy lump! – śmieję się sama do siebie. – Może w końcu przestaną mnie okradać?!
– Zapomnij! – podsumowuje Łukasz. – Wciąż zdradza cię biała twarz! Twarz GRINGO…
Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz
˟comedor – tutaj: jadłodajnia, tania restauracyjka