Scroll to Content

Dziennik z podróży:
26-29.02.2012
[Salwador]: P.N. El Imposible

El Imposible był dla nas wielką niewiadomą.  

W ogóle miało nas tutaj nie być. Gdy siedzieliśmy znużeni miejskim zgiełkiem w Antigua w Gwatemali, Łukasz wyciągnął mapę i przeczytał na głos nazwę parku.

Myślę, że ci się spodoba – powiedział wtedy. – Tam właśnie odpoczniemy, nabierzemy nowej energii.

Rzeczywiście, El Imposible okazał się bardzo ciekawym odkryciem. Wszechogarniająca zieleń, gęsty las, rzeki, piękna, słoneczna pogoda, wiatr i niczym niezagłuszane odgłosy przyrody. Tak cicho i głośno zarazem!

DNIA PIERWSZEGO: Sama w lesie
Nie mamy dość pieniędzy, by zapłacić za kilkudniowy pobyt w parku, więc dzisiejszego dnia Łukasz wybiera się do miasta Sonsonate w poszukiwaniu bankomatu, który obsługiwałby nasze karty.

Gdy wstaję z rana, już go nie ma. Wyruszył jeszcze przed świtem. Podobnie Hanna. Zostałam sama. Na śniadanie zjadam ryż z bananami, wypijam kubek wody, potem siedzę chwilę przed namiotem i rozmawiam ze sobą… trochę bez sensu. 😉 Podobnie wygląda reszta dnia. Obiad, podwieczorek, pranie, krzątanie się po campingu, beztroskie leniuchowanie. Słowem, przyjemne chwile samotności…

Około godziny 17.00 zaczynam nerwowo spoglądać na ścieżkę pomiędzy drzewami, którą wczoraj przyszliśmy tutaj z Łukaszem.

17.30… 18.00… 18.30…

Zapada kompletna ciemność. Zrywa się silny wiatr. Porywa gałęzie i liście. Drzewa bambusowe skrzypią złowrogo. Uderzają o siebie wydając głośne dźwięki… Trzask! Trzask! Głęboko w lesie jakiś ptak huczy donośnie! Jest ciemno! Głośno! Strasznie!!!

Co zrobimy, jeśli za dnia nie uda ci się wrócić do parku? – pytam Łukasza nad ranem. – Telefony komórkowe nie mają tutaj zasięgu.
Zadzwonię do parku. Ktoś przyjdzie i powie ci, że nie wrócę na noc – stwierdza Łukasz z charakterystycznym dla siebie spokojem w głosie.
Tylko nie próbuj podróżować nocą po Salwadorze!
Nie martw się o mnie – dodaje na pożegnanie.

Nikt nie przyszedł.

Jest ciemno i strasznie, a on nie wróci na noc. Nie udało mu się zadzwonić do parku. Może ktoś zapomniał mnie powiadomić? Zrezygnowana zamykam się w namiocie. Muszę poczekać do rana.

Nagle w oddali pojawia się światło. Zbliża się! Zastygam bez ruchu!

Jestem już! – krzyczy Łukasz.
Ufff!!!

I po strachu! 😉

DNIA DRUGIEGO: Znowu razem
Wczorajsza wycieczka do Sonsonate zaowocowała świeżą dostawą jedzenia i wody pitnej. Łukasz potrzebował też odpoczynku po długiej gonitwie po mieście.

Ten dzień nie różni się wiele od poprzedniego. Leniuchowanie, przygotowywanie kolejnych posiłków, krótkie pranie, krzątanie się wokół obozu, podglądanie mieszkańców lasu… Niby dziś, a jakby wczoraj. Już nie sama, a w towarzystwie. 🙂

DNIA TRZECIEGO: Na szlaku
Wstajemy tuż przed świtem, by z samego rana wyruszyć na dłuuuuuuugi spacer po lesie. Na terenie parku nie można wędrować samemu, więc prowadzi nas przewodnik – ta sama miła pani, która wpuściła nas do parku.

Zaczynamy ostro w dół po ścieżce pełnej suchych liści. Szybko. Bardzo szybko! Momentami niemal biegiem!

Przed nami cały dzień drogi – przypomina z uśmiechem strażniczka, po czym pędzi wzdłuż wytyczonego szlaku.

Teraz w górę wąskiej ścieżki pełnej piasku, ziemi, kamieni i wystających korzeni drzew. Po blisko dwóch godzinach wędrówki docieramy do Cerro El Leon – najwyższego punktu w parku, skąd rozpościera się widok na pokryte gęstym lasem wzgórza, a dalej na plaże nad Oceanem Spokojnym. Potem w dół, mijając żółte bambusy i zielone drzewa, pomiędzy którymi odpoczywają ptaki i inne dzikie zwierzęta.

Widzicie? Tam wysoko! – wskazuje na coś nasz przewodnik.

Jest ciepło! Gorąco! Po kolejnych dwóch godzinach szybkiego marszu docieramy nad rzekę. Leżymy na rozgrzanych kamieniach. Brodzimy w chłodnej wodzie. Upał przestaje już tak dokuczać. Po blisko godzinnym odpoczynku ruszamy w drogę powrotną, by około godziny 15.00 legnąć bezwładnie na matach w naszym namiocie.

Nie mam siły na nic! Wykończyła mnie ta wycieczka! – wzdycham za zmęczenia.
Mnie też! I uwierz mi, mimo świetnej kondycji nasza przewodniczka tez miała dość!

Mimo ogromnego zmęczenia zasypiamy radośni, z uśmiechami na twarzach. To był bardzo udany dzień. Zabawne – przecież to, co osiągnięte wysiłkiem i pracą, przynosi największą satysfakcję! Jak łatwo przyszło nam o tym zapomnieć…?!

DNIA CZWARTEGO: Cały dzień w hamaku…

… z przerwą na jedzenie i kilka zdjęć. 🙂

Tekst: Ewelina
Zdjęcia: Łukasz

INFORMACJE PRAKTYCZNE:

Park Narodowy El Imposible – CENNIK:
– wstęp do parku – 6$/os/teoretycznie na 24 godziny (?)
– camping – 1$/os/dobę
– przewodnik – 10$/dzień (poruszanie się po parku bez przewodnika jest zabronione!)
– wypożyczenie hamaka – 1$/dzień

Tags:

Written by:

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.